Pędza auta pokrzykują na siebie.
We mnie cisza. Nic, pusto.
Walczą idioci o byt, o swoją pozycję.
Ja nie obecny, wyłączam ambicję.
Szczerzą zęby i warczą groźnie.
Ja bez emocji. W bezruchu, spokojnie.
Ludzie gonią, mają tyle na głowie.
Tutaj, cicho jest i jest, spokojnie.
Wariaci gnają na karku strzaskanie.
Tutaj, nie dochodzi, ani jedno, krzykliwe zdanie.
Szybko! Trzeba jeszcze zajrzeć do banku.
Tutaj, wolno, jak o wschodnim, mglistym, poranku.
STOP! Świat włącza pauzę.
Na skrzyżowaniach nie zmienią się światła.
Żaden polityk, na ekranie nie gmatwa.
Stoją tramwaje, nie ma biedoty.
Zawisły w bezruchu samoloty.
Wojen nie ma. Nie ma tsunami.
Uczeń nie skupia się nad zadaniami.
Kalendarz nie krzyczy, co zrobić o tej porze.
W Irlandii nie myślą, że w Polsce jest gorzej.
Psy na chodniki nie srają.
Ludzie w pośpiechu nie gnają.
Play. Czas znów odmierzają zegary.
Ja pogrążony w smutku, nie daje temu wiary.
Biegną dzieciaki za oknem rozbawione.
Poniosłem stratę, dla czego? Umysł staje w obronie.
Maklerzy na giełdzie grają w wojnę.
Ja mam tylko żal, boje się wspomnień.
Ktoś właśnie teraz jest bardzo szczęśliwy.
Ja teraz jak nigdy, obolały i żywy.
Nadszedł kres wspólnej drogi.
Puszczam Twą rękę. Ostatnie spotkanie.
Odchodzisz, zastaję. Idę dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz