wtorek, 19 lipca 2011

Horrór

Do życia trzeba być.
Trup nie robi nic.
Truposz leży przyklejony do podłogi.
Do życia być trzeba.
Trup śni, pragnie zapomogi.
Truposz, nie wstanie na własne nogi.
A do życia trza być.

Żywe śpiewa czasami.
Żywe spotyka się z bratankami.
Żywe wiedzy pragnie.
Żywe czasem stoczy na dnie.
Żywe się podniesie.
Żywe pieśń bycia niesie.

Aby tworzyć trzeba być.
Martwy nie stworzy nic.
Jak co żywe, to pijane.
Jak co martwe, to zaspane.
Jak kto żywo się bawi.
Każdy śmierci się przedstawi.
Żywe trupem będzie kiedy.
Trup za żywe nie odmieni.

sobota, 30 kwietnia 2011

Happy Meal




I`m so happy.
Mogę jeść do woli.
Najeść się wreszcie do syta.
Zjem wszystko.Bo mogę.
Dla całych pokoleń, luks nie do zdobycia.
A resztę, po prostu, wypieprzę do śmietnika.

I`m so happy.
Mogę mieć wszystko.
Jam jest, panem i władcą.
Jestem wielki.
Ja to, decyduję, co trafi do koszyka.

I`m so happy.
Wydepczę ścieżkę,
Jak z katalogu, drogę życia.
Rozdepczę wszystkie kwiaty.
Chwałą ma plugawa podeszwa, okryta.

I`m so happy.
Ktoś kiedyś walczył o wolność.
Dla mnie.
Eee... czy to ważne.
Wielka szkoda, bo u Niemca
Jest fajnie.
Oni to mają, fajne rzeczy.
Niech, który kombatant,
Maruda zaprzeczy.

I`m so happy.
Wiem, że źle było.
Że wojna i śmierć.
Ale dziś, kto pamięta.
A ja chcę, mieć. To wszystko brać.
To z tej reklamy, o takim banku.
To co ma sąsiad, co trzyma na ganku.
Ja chcę To mieć!
Pragnę posiąść To wszystko.

I`m so happy.
Chcę osiągnąć SUCCESS.
Będę rekinem biznesu.
A ciebie, mam za nic!
To ja, będę miał wszystko.
Ja Polak. Kowalski Jan.
Szczęście jest blisko.

niedziela, 10 kwietnia 2011

smutna nowina

Pędza auta pokrzykują na siebie.
We mnie cisza. Nic, pusto.
Walczą idioci o byt, o swoją pozycję.
Ja nie obecny, wyłączam ambicję.
Szczerzą zęby i warczą groźnie.
Ja bez emocji. W bezruchu, spokojnie.

Ludzie gonią, mają tyle na głowie.
Tutaj, cicho jest i jest, spokojnie.
Wariaci gnają na karku strzaskanie.
Tutaj, nie dochodzi, ani jedno, krzykliwe zdanie.
Szybko! Trzeba jeszcze zajrzeć do banku.
Tutaj, wolno, jak o wschodnim, mglistym, poranku.

STOP! Świat włącza pauzę.
Na skrzyżowaniach nie zmienią się światła.
Żaden polityk, na ekranie nie gmatwa.
Stoją tramwaje, nie ma biedoty.
Zawisły w bezruchu samoloty.
Wojen nie ma. Nie ma tsunami.
Uczeń nie skupia się nad zadaniami.
Kalendarz nie krzyczy, co zrobić o tej porze.
W Irlandii nie myślą, że w Polsce jest gorzej.
Psy na chodniki nie srają.
Ludzie w pośpiechu nie gnają.

Play. Czas znów odmierzają zegary.
Ja pogrążony w smutku, nie daje temu wiary.
Biegną dzieciaki za oknem rozbawione.
Poniosłem stratę, dla czego? Umysł staje w obronie.
Maklerzy na giełdzie grają w wojnę.
Ja mam tylko żal, boje się wspomnień.
Ktoś właśnie teraz jest bardzo szczęśliwy.
Ja teraz jak nigdy, obolały i żywy.

Nadszedł kres wspólnej drogi.
Puszczam Twą rękę. Ostatnie spotkanie.
Odchodzisz, zastaję. Idę dalej.

wtorek, 5 kwietnia 2011

two years to forget.

Wyjazdy, rozjazdy.
Powroty, odjazdy.


Dwa lata nim zaakceptujesz nowości.
Dwa lata, a zapomnisz o przeszłości.
Dwa lata, już nie tęsknisz powrotu to domu.
Dwa lata, nie zwierzasz się z samotności nikomu.
Dwa lata, przyzwyczajasz się do nowego miejsca.
Dwa lata zmuszasz serce do posłuszeństwa.
Dwa lata. Powiedz kiedy to było?
Dawne miejsce za mgłą. Jakby Ci się tylko śniło.

Czy zatęsknisz jeszcze, czy jeszcze zapłaczesz?
Czy stare zdjęcia, zmęczonemu sercu pokażesz?
Czy dawne odejdzie? Czy jeszcze powróci?
Miłość do domu. Do tamtych ludzi.
Czy jeszcze kiedyś, zobaczysz te miejsca?
Które strzegły Twego młodego bezpieczeństwa?
By nie skakać myślami przez płot.
Zapełniasz lukę budując blog.

Nigdy nie odwrócisz się od przeszłości.
Nigdy nie pozbędziesz się dawnej miłości.
Na zawsze w Tobie, na zawsze już razem.
Ty jesteś ramą, ona obrazem.

niedziela, 27 marca 2011

tyle do powiedzenia

Słowo.

Oto słowo co się zowie słowem.
Oto człowiek, słowotwórca, co słów tych używa sobie.
Oto ucho co słów słucha, słowotwórca słowa swe przesyła.
Słowa w słowie przemyślane, przesyłane słowem myśli. Ucho słucha.
Co usłyszy? Co pomyśli? Słowo kręte słowo giętkie,
Przekręcane przekładane. Słowo zmienne.
Słowo daje już nie mogę tego słuchać.
Słowo nie wyraża, lecz udaje. Ucho słucha, ucho słyszy.
Czy rozumie? Słowotwórca słowa snuje, słowo daje że on knuje.

Dekodowanie przekazu

Giganci w naszych umysłach, leją się po pyskach.
Atleci i dygnitarze walczą o kolejność zdarzeń.
Zabarwione walki o prawo do pierwszeństwa,
Potrzeb wyrywających się bez posłuszeństwa.

Zabrakło im tchu od nadmiaru wydarzeń.
Zbyt wiele kolorów i pusta niechęć do oporów.
Atleci spoceni, pracą utrudzeni.
A choć by chciał, postępu nie zmieni.

Hajdupa

Wyrażasz wyobraźnie znakomicie.
Jak żaba na zastrzyk w dziąsło.
Ty jesteś największym odkryciem.

Dzięki Tobie kochaliśmy i braliśmy co jest do zdobycia.
Ty jesteś latynoski zaganiacz.
Od zawsze, towarzyszem całego życia.

Dziś język do ludzi już nie przemawia.
Ty jesteś kalafajda.
Obraz przejmuje Twoje zadania.




Słownik:


Hajdupa - określenie osoby nadzwyczaj tępej, nadużywającej wulgaryzmów.

Jak żaba na zastrzyk w dziąsło – ładnie się ubrać.

Latynoski zaganiacz – człowiek pewny siebie, przystojny, modny, mający powodzenie, odnoszący sukcesy.

Kalafajda – dupa.

Can You Swing

Baw się życiem, aż zabraknie Ci sił.
Nie oszczędzaj się, nie żałuj pięknych chwil.
Bież garściami ile się da.
Korzystaj z każdego danego Ci dnia.

Ciesz się ludźmi, których spotykasz.
W klatce swej duszy nie zamykaj.
Dziel się z nimi, czym tylko się da.
Bądź otwarty, każdego dnia.
Nieś radość na twarzy.
Nie ważne, co. Się wydarzy.

Nie marnuj czasu na głupie problemy.
Dziś są istotne, jutro wszystko się zmieni.
Bo jeśli utracisz coś naprawdę ważnego,
Dostrzeżesz, że można do cholery żyć bez tego.
Słuchaj się serca.
Nie rad maklera.

Wtedy nie straszna wieczność w podziemiach.
W pokoju odchodzisz, a świat. Dalej się zmienia.

Rachmistrz

Ludzie się rodzą.
Dają z siebie wszystko.
Szybko umierają.
Rozliczenie jest blisko.

czwartek, 24 marca 2011

Zakupoholikolus




Ludziom, to się w dupach przewraca.
A w marketach piętrzy się taca.
Kupują sterczące na półkach rzeczy.
Później zawstydzeni, usiłują temu zaprzeczyć.
Znów idą do marketów, sytuacja się nawraca.
Gdy wrócą z tobołami do domu, mają moralnego kaca.
Niedzielne wypady do galerii! Na zakupy.
Kolorowe i błyszczące towary, przy kasie dają dupy.
Kupuj, jedz, wyrzuć, wysraj i śpij.
Na myślenie zabraknie Ci sił.


sobota, 19 marca 2011

Banio baja

Tworzyć chcę, tworzyć muszę.
Bo inaczej się uduszę.



Mam banie,
Na wierszowanie.
Wierszo klepanie,
Wierszo wyzwanie,
Wyznanie wierszo.
Oddanie.




Mógłbym być artystą.
Mógł bym być kim zechcę!
Mógł bym być artystą.
Lecz nie jestem.



Jak mam opisać, co teraz czuję.
Wstydzę się tego, co w mym sercu widzę.
Okazać uczucia jest ciężko jak cholera.
Kto pierwszy to powie, czy z rozczarowania się pozbiera.
Co myślisz, co czujesz słodki aniele.
Co w Twej głowie siedzi pragnę wiedzieć.
Od pierwszego spojrzenia w Twe oczy moja piękna.
Wiedziałem, że ta przyjaźń będzie nierozsądnie namiętna.

Niewinne spojrzenia, uśmiechu wymiana.
Tak się zaczęła przyjaźń niezrozumiana.
Z dnia na dzień, Twój uśmiech był piękniejszy.
Moje spojrzenie i język coraz śmielszy.
Badałem Cię wzrokiem i dotykałem mową.
Ty w niewinnym uśmiechu potakiwałaś głową.
Słodkie spojrzenie i wielgachne oczy, gdy wzywałaś pomocy.
Chciałem czułością i wparciem Cię otoczyć.

Miłe wspólnie chwile przeżyte.
Zostały w mej pamięci Twym uśmiechem przykryte.
Wygodnie i ciepło tak sobie leżą.
Inne wspomnienia z ciekawości zaglądają i nie wierzą.
Bez względu na to, jak się ta historia potoczy.
Twój uśmiech będzie przede mną, gdy tylko zamknę oczy.