czwartek, 27 grudnia 2012

Tato


Życie jest jakie jest, i co Pan zrobisz?
Poznam ludzi, poznam wielu.
Będę pił, będę płakał,
Śmiał się i na gitarze wymiatał.

Życie jest jakie jest, i co Pan zrobisz?
Będę kochał, będę tęsknił,
Będę seks uprawiał
I choć w Boga nie wieże,
Za zdrowie dzieci modlitwy będę odmawiał.

Życie jest jakie jest, i co Pan zrobisz?
Będę pracował, będę się starał.
Będę po godzinach dorabiał.
Jak wrócę zmęczony po pracy do domu,
Nagle dostrzegę, że zabawki nie potrzebne nikomu.

Życie jest jakie jest, i co Pan zrobisz?
Będę żył i umrę.
A jak będę umierał,
To wspomnę dzień narodzin.
Gdy przyjdzie mi przeżyć
Ostatnią garstkę godzin.

sobota, 8 grudnia 2012

Gotów

Paraliżujące spojrzenie,
Mrożące krew w żyłach.
Aż ciary przechodzą po ciele.
Nęci, zachęca.
Zarzuca przynętę.
Nie oderwiesz się teraz.
Już jesteś w pułapce,
Te oczy zamknęły Cię w klatce.


Odurzony, naćpany.
Organizm, drapieżcy oddany.
Oto natury narkomania,
Odbiera ludziom własne zdania.
Narkotyki są zażycia warte,
Gdy są w nich natury prawa zawarte.
Jestem narkomanem! Jestem uzależniony!
Chemią miłości obdarzony.


I na tym pragnę zakończyć, poprzestać.
Więcej nie mogę Ci nic obiecać.
Najlepsze co znam już jest za nami,
Dalej nieznane, jesteśmy sami.
Idealna ciałem, ułomna osobą.

Co jeszcze chcesz zobaczyć,
Jak bardzo mam się odznaczyć,
Zostawić znamię, odcisk na ciele.
Iskrę nadziei, że coś jeszcze czeka,
Podejmij decyzję, zrób coś nie zwlekaj.

Ułomny, niezdolny, niepewny,
Marzeniom wierny.
Miłości oddany, przyszłości bierny. 

niedziela, 25 listopada 2012

grassroots

You are not immortal,
You can be hurt.
You can cry,
Draw begging hand.
Can’t see the future,
Still got fate.
Don’t know why hire,
Think, everything ok.

You are not immortal,
Can become ill.
Got lot of pain,
Behind tears heart self name.
Believe in blind love,
Looking for look.
Listen to dreams,
Still walk and walk.

You are not immortal.
Can crazy, can blind,
Can brook Your leg,
Can never home back,
Losing loved one,
Can kill a man,
Can give a hope,
Lend a helping hand,
Can see the beauty,
Can getting old
and die at the end.
You are not immortal.
Allowed to live,
Allowed to be a man,
Never stop looking.
Ready for change. 

sobota, 22 września 2012

CD player

Zagraj dla mnie płyto.
Tylko mój, dźwięk z głośnika.
Niech tylko dla mnie ten przekonujący głos,
Co tyle ma światu do przekazania.
Ten jeden raz, dla mnie graj.
Na żywo, jakby te płynne odgłosy
Nie pochodziły ze szczelnych ścian.
Graj mi, tylko dla mnie graj.
Zaśpiewaj głośno artysto,
Tak aby me serce coś ścisnęło.
Zagraj aby coś we mnie drgnęło.
Pokaż co potrafisz na tym instrumencie.
Nie oszczędzaj się, chcę czegoś więcej.
Wiem, że czujesz moją radość,
Dla mnie wydobądź te szalone dźwięki.
Głośniej! daj poczuć żar.
W spiętych myślach, niech zagości raj.
Niech spływają w dół, codzienne śmieci.
Graj, tylko dla mnie graj.

czwartek, 20 września 2012

blue-sky

I love to look at you,
When I close my eyes.

I like to hear your voice,
When I’m wrapped in dark.

I miss You when I’m here.
I never have enough You,
When I’m away, but near.

I forget about everything,
When You are close.
Your touch I love most.

When I’m with You,
I’m of like mind.
With You it’s perfect land.

It’s perfect with You, or without.
But I can not changes, that I like
Laugh with You, and lie on the ground.

Without You, it will never be true love.
This all, every thing I dreamed it’s not enough.
I don’t care, that all those shiny things are main.
I will gone when all my dreams will die.

Why in the dreams all this its clear,
But in real it’s not even near.
 
 

sobota, 15 września 2012

sleeping friend


You resting? Rest then.
You sleep? So sleep.
You don’t want talk? Don’t
Lie down and rest.
I’ll do the talk.
We will talk like newer before.
About what I wanted to say.
But I didn’t how far.

You don’t laugh, as I thought.
Don’t ignore me, what I afraid.
You don’t want me to chill, and stop talk.
I wand to say a few words, in the evening I made.
But still afraid, I will fall of myself.
So Here I am, and I knock.
Whit my friend i want to talk,
So I being You to walk up.

They said, that You will die.
And I can’t believe it as far.
I love You my dear friend.
I’m sorry I been waiting until end.
You are the part of my life.
And for every thing I thank You now.

I do not recognize Your face,
You change in this white place.
Only Your hands are the same,
Your hands still got the same name.
So I shake Your hand like never before.
And I wish to say something more.
Farewell hands of my friend,
Farewell You my dear friend,
Our journey is coming to end.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Przyjaciel Pijak

Ty chuju, znów mnie okradłeś.
Miałeś przynieść światło,
A rachunek za prąd podałeś.
Znów Ci zaufałem, niepotrzebnie.
Jak przyjaciel pijak, podałeś wódki.
Zamiast lekarstwa, użyłeś trutki.

Choć Cię wielbię mój przyjacielu,
Nie cierpię gdy bezwzględnie, dążysz do celu.
Niby przyjaciel, a taki zimny.
Nie takie relacje między nami być powinny.
Choć tęsknię za Tobą Ty skurwysynu,
Obejdę się bez Ciebie!
Tak, jak wędzarnia, obejdzie się bez dymu.

Znów zapukałeś, znów Ci otworzyłem.
Nie tak, to rozstanie sobie wymarzyłem.
Dałem się namówić jak zwykle, bez namysłu.
Znów mnie podszedłeś, nie odczułem nacisku.
Kolejny raz przygarnąłem Cię bezwstydniku.
Rozgościłeś się u mnie, jak w tanim hoteliku.
Siedzisz przede mną i dmuchasz nikotyną w oczy.
Seksie bez emocji. Już mnie więcej nie zaskoczysz.
Obejdę się bez Ciebie.

sobota, 12 maja 2012

Best time ever.

Patrzę na nią, ona taka ładna.
Jak to kobieta, jędrna i zgrabna.
Something is wrong, what happens to us.
When have you lost that glint in your eyes.
Taka olśniewająca, po prostu fajna.
Jej pierś wyprostowana i wydajna.
I love You. And I am sure of that.
But why can`t I touch you, why can`t I fuck.
Postawna i dumna z tego, że jest kobietą.
Wygląda seksi. I wcale nie wstydzi się tego.
Maybe I`m tired, maybe I`m wrong.
Maybe that all, is my fault.
Złamała pewnie nie jedno serce.
Teraz czas na mnie, bo chcę jej więcej.
It hurts what I feels now, but I can`t stop.
I think I need another cock.
Pragnę ją dotknąć, lecz wciąż się wstydzę.
Czy mnie polubiła, jeszcze nie widzę.
You have to prove, you love me, or not.
You heve to grow up and look better job.
Wspaniały dreszcz, czy zechce. Czy też nie.
Od tamtego dnia, wciąż o niej śnie.
The best time what you can give, to me.
Is when you prove, that devotion in your eyes I see.

sobota, 7 kwietnia 2012

rzemieślnik

Kolejna karta wydarta z zeszytu.
Jeszcze jedna myśl wylądowała w koszyku.
Kolejny rozdział życia już za mną.
Jeszcze jedne drzwi na zawsze się zamkną.
Kolejne wspomnienie wyzionie ducha.
Jeszcze jedna chwila, smutnej melodii wysłucha.

Zabijam siebie po kawałku. Z każdą stroną
Z mej duszy wydartą, jestem bardziej martwy.
Wydzieram krople własnego spożycia.
Lecz nie mam nic, nic do wypicia.
Kolejna opowieść przypadkiem stworzona.
Jeszcze jedno uczucie mniej, którym była dusza obdarzona.

Tylko raz można opowiedzieć jedną historię.
Masz jedno podejście, do jednego ze wspomnień.
Raz tylko wyrażasz własną opinię.
Gdy zawiedziesz, ślad po niej zaginie.
Tylko raz dajesz siebie na tacy.
Masz jedno pierwsze wrażenie,
Raz tylko przekazujesz brzemię.
Gdy uczucia w Tobie narastają,
Ty zadecydujesz, gdzie się wydostaną.

Ja kobieta

Kocham, gdy tak pięknie mówisz o miłości.
Drżę na widok Twoich oczu, w których tyle jest śmiałości.
Opowiadasz o uczuciu, które dobrze już znasz.
Ja czuję jakbym przeżywała je pierwszy raz.
Mówisz do mnie tak spokojnie i cicho.
Ja słyszę krzyk i jest mi przyjemnie zimno.

Kocham, gdy tak pięknie mówisz o miłości.
Choć mnie nie dotykasz czuję Twoje ciepło.
Proszę mów dalej, pragnę Twej czułości.
Uśmiecham się, jak by szczęścia już nigdy nie było.
Kiedy tak mówisz czuję spokój, jestem bezpieczna.
Chcę Cię dotknąć. Nie muszę.
W Twoich słowach słyszę bicie Twego serca.

Kocham, gdy tak pięknie mówisz o miłości.
Ja wrzasnę! Jęknę, krzyknę głośno i cicho.
Cicho, nie mów dalej. Czuję się wspaniale.
Ja płaczę? Nie śmieje się, to szczęście, nie znów płaczę.
Mów jeszcze, gdzie ja tą całą radość zmieszczę.
Moje serce jest twoje, zrób z nim co zechcesz.
Bo tak kocham, gdy Ty mówisz o miłości.

czwartek, 5 kwietnia 2012

pierwsza miłość

tak kocha się tylko raz.

I like how you smile.
I like how you drive the car.
I like you dance all night.
I like you, my beautiful star.

Even that you, now want to fight.
And sometime don't like that I write.
Even if you want me to grow up.
I love you and I can`t stop.
Even if you hate me when I'm broke.
I can`t live without you, like I can`t without smoke.

I want only you, no one else.
I want only your happy, nothing for my self.
What everyone think, I don't care.
I want, with my last breath to share.
I can`t learn, when you are so far.
And I don't care, that you are a pornostar.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Taniecprzytulaniec

Do namiętności nam bliżej niż do nienawiści.
Każdy z nas pragnie szczerego dotyku.
Teraz mnie przytul, zapomni o nieśmiałości.
Poddaję się pod rytm, Twego serca nacisku.
Jesteś moja. Na tę krótką chwilę.
Twój zapach powala, jak odrzut pocisku.
Gdy skończy się melodia, ty odejdziesz. Ja zginę.
Teraz ciii... wtul się we mnie ptaszyno.
Silna jak bokser i lekka jak motylek.
Twój smak wytrawny jak włoskie wino.
Przytul mnie mocniej, chcę zapamiętać tą chwilę.
Dobiega końca melodia przeklęta.
Na mej szyi zaciska się goryczy pętla.
Jeszcze jedno spojrzenie. Cudowne oczy.
Pozwól, ostatni raz czułością się otoczyć.

niedziela, 22 stycznia 2012

kurwa o co tyle szumu?

Dla czego tyle czasu poświęcamy miłości.
Wszak tak wiele na świecie jest pociech.
Do o koła roi się od przyjemności.
Ale tylko ona. Zapiera nam dech.
I pochłania w całości.

Nawet celebryci, choć wszystko mają.
Patrzą ludziom w oczy, szukając własnego odbicia.
Wciąż jej pragną, błądzą i szukają.
A gdy już znajdę miłość mego życia.
To za mało. Oczy wciąż się rozglądają.

Przeklęta natura,
Pieprzona monogamia,
Zdobył i obrósł w pióra,
Tak jest o dziejów zarania.
Miłość to bzdura!

Taki mały, taki zagubiony.
Nie, mężny zwycięski waleczny!
Jednym jej uśmiechem powalony.
Ale jak kto spyta, zaprzeczy.
Nagi, bezbronny, jej wzrokiem prześwietlony.

ławeczka

Skrzywdziłem niewinnego człowieka.
Dla zysku, marna to pociecha.
Zrobiłem to, dla kilku marnych groszy.
Rozpacz i wstyd w sobie noszę.
Niewinne oszustwo, małe niedomówienie.
Nie ważne co, do końca będę nosić brzemię.
Mała szkodliwość złego czynu.
Przecież nie skończy się więzieniem.
Czara goryczy, kołysze się w naczyniu.
Wyryte w mych oczach ofiary smutne spojrzenie.
Będzie mnie prześladować, do końca na zawsze.
Zbrodni wspomnienie, niby małe przewinienie.
Choć bym miliony wydał na msze.
Ten uczynek nie pójdzie w zapomnienie.
Teraz już tylko jedną mogę wybrać drogę.
I tak już przeklęty.
Co zmienić mogę.
Choć w duszy rozdarty, w sercu pocięty.
Będę krzywdzić ludzi.
Niewinnym, sposobem.
Nim ofiara się zbudzi.
Ja już zrobiłem co mogłem.
Jestem nie wzruszony, bo los swój już znam.
Czekają Cię lata niewolniczej posługi.
Choć widzę smutek, pomóc nie zdołam.
Musisz spłacić procenty i wszystkie długi.

sobota, 21 stycznia 2012

przeklęta oczywistość

Złotem marzenia spełnić można.
A czy ścieżka nasza mniej będzie pobożna.
Z wykutą reszką łatwiejsze życie.
Lecz czy pieniądze, to szczęścia wytyczne.
Tak jak seks wiele daje radości.
Lecz co warta uroda i przyjemność bez miłości.
W smutku można napić się piwa.
Ale czy szczera rozmowa bliska, nie więcej by zmieniła.
Śmiesznie oczywiste są to sprawy.
Czy jednak zbyt często o tym nie zapominamy?

modlitwa przed ślubna

Czy anioł mnie wspiera.
Czy instynkt do grobu, nie zabiera.
Ktoś nade mną czuwa.
Gdy nad mą głową wichura i burza.
Ktoś mnie strzeże.
Bom nie upadł, nie zachował się jak zwierze.

Czy naprawdę istnieje taka siła.
Co złe myśli karci lub zabija.
Czy to ja sam, w duchu jestem dobry.
A może ktoś tam, wysłuchał moje modły.
Może ktoś ma piecze nade mną, ktoś się opiekuje.
Ktoś bliski, taki dobry wujek.
Jakiś duch dobry, anioł z nieba.
Przybędzie gdy zajdzie potrzeba.

Wierzyć w takie cuda, czy liczyć na siebie.
Czy kochać. Czy jest ktoś w niebie.
Czy miłość sprzedać, czy dać w podarunku.
Po złej decyzji nie będzie ratunku.

have a drink

Samotność jest chujowa.
A skąd się wzięła?
Z której strony świta przyszła?
Od kiedy Ci doskwiera?
Dręczy i dech zabiera.
Gdy milknie, gdy dzień spowalnia.
Noc napiera i choć strach. Nie zwalnia.
Choć pragniesz, choć błagasz.
Bezskutecznie się z Nią wzmagasz.

Samotność jest chujowa.
A na co, znów przylazła!
A po co z mroku wylazła?
Co ją to, tu tak zadowala?
Precz idzie, niech spierdala.
Znów mąci w głowie,
A ja twardo, nie dam jej znać po sobie.
Wstrętna szuja, wisi nade mną.
Boje się, nawet w sen głęboki pójdzie ze mną.

Samotność jest chujowa.
Choć z innych problemów boli głowa.
Wlazło ścierwo nie napite.
I chwiejnie czeka na spożycie.
Brzydzę się Tobą pijawko, ochlapusie.
Będziesz miała czerwoną buzie.
Zgiń! Przepadnij zakapiorze.
Niech Cię wszyscy diabli, niech Bóg dopomoże.
A niech Cię szlak trafi, niech kac dopadnie,
A żebyś ścierwo skończyła jak ja, na dnie.

środa, 11 stycznia 2012

Diallecto

Diallecto

Występują:
Pani Maria
Pan Karol


Pani Maria
Wiesz Karol kochałam Cię zawsze.
Co niedziela w tej intencji chadzałam na msze.

Pan Karol
Ja, też Cię kochałem kruszynko kochana.
Pragnąłem się budzić, obok Ciebie z rana.

Pani Maria
Tyś nie słuchał mych westchnień bez liku.
Wolałeś pracę i z kolesiami strzelić po piwku.

Pan Karol
Wszak przyjemności odgonić nie zdołał,
Lecz zawszem po cichu tęsknił i kochał.
Obowiązków odpędzić jako mężczyzna nie mogłem.
Zapewnić przyszłość nam pomogłem.

Pani Maria
Droga wspólna teraz dopiero, raptem nas zastała.
Stwórca nam pomógł, a Twoja w tym zasługa za mała.
Dla czego nigdy nie poprosiłeś o rękę.
Pragnęłam tylko tego. Niczego więcej.

Pan Karol
Nie było czasu duszko kochana.
Wiele pracy było od samego rana.

Pani Maria
Ambicje były zawsze ważniejsze.
Ja miałam przeto drugie miejsce.

Pan Karol
Nigdy, przenigdy kochana moja różyczko.
W mym sercu pierwsza zawsześ była księżniczko.

Pani Maria
Nie widać było tego niestety.
Zamiast patrzeć na mnie, czytałeś gazety.

Pan Karol
Przyjemności moje, wypominasz wszystkie.
Stawisz mnie pod gniewnym naciskiem.

Pani Maria
Za marzeniami ganiałeś bez końca.
Ja na myśl o Tobie byłam gorąca.

Pan Karol
Ja także w myślach o Tobie byłem ciągle.
Lecz bałem się, czy aby przyjaźni naszej, zbytnio nie naciągnę.

Pani Maria
Głuptasie kochany.
Masz Ty szczęście, że czas leczy rany.

Pan Karol
Moja kochana Tyś już moja na zawsze.
Cała rodzina w intencji przyszła na msze.

Pani Maria
Taka szczęśliwa jestem kochany, mój miły.
Teraz, już to, miłości naszej z pewnością nie poskromimy.
Ja od zawsze Twoja, odczytałam to na niebie.
Tyś długo zwlekał, gdy byłam w potrzebie.
Nie były mi w głowie, zabawy syte.
Szykowałam dla Ciebie przysmaków koszyczek.

Pan Karol
Kochana moja jesteśmy już razem.
Nikt nie stanie między nami nakazem.
Taki spokój tu i cisza błoga.
Kochana. Leżymy sobie, choć nieco zimno w nogach.

Pani Maria
Nigdy nie spojrzałam na innego mężczyznę.
Byłam Ci wierna i kochałam jak moją ojczyznę.

Pan Karol
To nic nie znaczyło, szczeniacka głupota.
Jesteśmy tu razem, zapomnij o kłopotach.

Pani Maria
Zapomnieć nie zdołam, choć jesteś tak blisko.
Wreszcie związałeś mnie siłą, w nosie mm to wszystko.
Leżymy tak sobie, po cichu, pomału.
W bezruchu, jak Chopin na swym pomniku.

Pan Karol
Goście już poszli, jesteśmy sami teraz.
Pojawią się jeszcze pewnie, nie raz.

Pani Maria
Tyle tu pięknych kwiatów wokoło.
I ptaszyna ćwierka tak wesoło.

Pan Karol
Aż dziw, że niedawno smutek nas ogarniał.
Mało, co ogródek nam nie zmarniał.

Pani Maria
Teraz Tyś mój, będziesz mi oddany.
Przytul mnie, a zagoją się wszystkie rany.

Pan Karol
Dobrze nam tutaj kochana razem.
Ta chwila najlepszym, - z naszego życia obrazem.

Pani Maria
Dobrze nam, razem, kochany w naszym grobie.
Zawsze się mieliśmy ku sobie.




niedziela, 8 stycznia 2012

czy to nos czy to most?




Kochajcie się siostry,
Kochajcie się bracia.
Budujcie wspólnie relacji mosty.
Nie spieszcie się zbytnio.
Uwagi tu trzeba, by nie rozpadła się,
Budowla w gęstych płomieniach.
Skup się na detalach i na wspomnieniach.

Kochajcie się mocno,
Kochajcie się teraz.
Projektuj z uporem budowlę, ze stali.
Aby myśli i przechodnie przejść się nie bali.
By nie zaprzepaścić wiary w cuda,
Na jednym, krzywym maszcie.
Bezwzględna jest natura.

Wiara w przyjaźń!
W miłość wiara.
W pocie czoła, budowla się stawia.
Po godzinach praca, praca na zawsze.
Pracuj nawet, gdy zmęczonyś strasznie.
Bolą mięśnie, lecz to wszystko mnie,
Bo są chwile pamięcią naznaczone.
Przywykną do pracy dłonie zmęczone.

Ty po jednej stronie.
Ty po drugiej stronie.
Pośrodku most jak król w koronie.
Zmierzają pojazdy i ludzie idą pieszo,
Z jednej, na drugą stronę gdzieś spieszą.
Dbajcie o siebie,
Kochajcie się zawsze.
A mosty pozostaną, gdy Was już zabraknie.