niedziela, 22 stycznia 2012

kurwa o co tyle szumu?

Dla czego tyle czasu poświęcamy miłości.
Wszak tak wiele na świecie jest pociech.
Do o koła roi się od przyjemności.
Ale tylko ona. Zapiera nam dech.
I pochłania w całości.

Nawet celebryci, choć wszystko mają.
Patrzą ludziom w oczy, szukając własnego odbicia.
Wciąż jej pragną, błądzą i szukają.
A gdy już znajdę miłość mego życia.
To za mało. Oczy wciąż się rozglądają.

Przeklęta natura,
Pieprzona monogamia,
Zdobył i obrósł w pióra,
Tak jest o dziejów zarania.
Miłość to bzdura!

Taki mały, taki zagubiony.
Nie, mężny zwycięski waleczny!
Jednym jej uśmiechem powalony.
Ale jak kto spyta, zaprzeczy.
Nagi, bezbronny, jej wzrokiem prześwietlony.

ławeczka

Skrzywdziłem niewinnego człowieka.
Dla zysku, marna to pociecha.
Zrobiłem to, dla kilku marnych groszy.
Rozpacz i wstyd w sobie noszę.
Niewinne oszustwo, małe niedomówienie.
Nie ważne co, do końca będę nosić brzemię.
Mała szkodliwość złego czynu.
Przecież nie skończy się więzieniem.
Czara goryczy, kołysze się w naczyniu.
Wyryte w mych oczach ofiary smutne spojrzenie.
Będzie mnie prześladować, do końca na zawsze.
Zbrodni wspomnienie, niby małe przewinienie.
Choć bym miliony wydał na msze.
Ten uczynek nie pójdzie w zapomnienie.
Teraz już tylko jedną mogę wybrać drogę.
I tak już przeklęty.
Co zmienić mogę.
Choć w duszy rozdarty, w sercu pocięty.
Będę krzywdzić ludzi.
Niewinnym, sposobem.
Nim ofiara się zbudzi.
Ja już zrobiłem co mogłem.
Jestem nie wzruszony, bo los swój już znam.
Czekają Cię lata niewolniczej posługi.
Choć widzę smutek, pomóc nie zdołam.
Musisz spłacić procenty i wszystkie długi.

sobota, 21 stycznia 2012

przeklęta oczywistość

Złotem marzenia spełnić można.
A czy ścieżka nasza mniej będzie pobożna.
Z wykutą reszką łatwiejsze życie.
Lecz czy pieniądze, to szczęścia wytyczne.
Tak jak seks wiele daje radości.
Lecz co warta uroda i przyjemność bez miłości.
W smutku można napić się piwa.
Ale czy szczera rozmowa bliska, nie więcej by zmieniła.
Śmiesznie oczywiste są to sprawy.
Czy jednak zbyt często o tym nie zapominamy?

modlitwa przed ślubna

Czy anioł mnie wspiera.
Czy instynkt do grobu, nie zabiera.
Ktoś nade mną czuwa.
Gdy nad mą głową wichura i burza.
Ktoś mnie strzeże.
Bom nie upadł, nie zachował się jak zwierze.

Czy naprawdę istnieje taka siła.
Co złe myśli karci lub zabija.
Czy to ja sam, w duchu jestem dobry.
A może ktoś tam, wysłuchał moje modły.
Może ktoś ma piecze nade mną, ktoś się opiekuje.
Ktoś bliski, taki dobry wujek.
Jakiś duch dobry, anioł z nieba.
Przybędzie gdy zajdzie potrzeba.

Wierzyć w takie cuda, czy liczyć na siebie.
Czy kochać. Czy jest ktoś w niebie.
Czy miłość sprzedać, czy dać w podarunku.
Po złej decyzji nie będzie ratunku.

have a drink

Samotność jest chujowa.
A skąd się wzięła?
Z której strony świta przyszła?
Od kiedy Ci doskwiera?
Dręczy i dech zabiera.
Gdy milknie, gdy dzień spowalnia.
Noc napiera i choć strach. Nie zwalnia.
Choć pragniesz, choć błagasz.
Bezskutecznie się z Nią wzmagasz.

Samotność jest chujowa.
A na co, znów przylazła!
A po co z mroku wylazła?
Co ją to, tu tak zadowala?
Precz idzie, niech spierdala.
Znów mąci w głowie,
A ja twardo, nie dam jej znać po sobie.
Wstrętna szuja, wisi nade mną.
Boje się, nawet w sen głęboki pójdzie ze mną.

Samotność jest chujowa.
Choć z innych problemów boli głowa.
Wlazło ścierwo nie napite.
I chwiejnie czeka na spożycie.
Brzydzę się Tobą pijawko, ochlapusie.
Będziesz miała czerwoną buzie.
Zgiń! Przepadnij zakapiorze.
Niech Cię wszyscy diabli, niech Bóg dopomoże.
A niech Cię szlak trafi, niech kac dopadnie,
A żebyś ścierwo skończyła jak ja, na dnie.

środa, 11 stycznia 2012

Diallecto

Diallecto

Występują:
Pani Maria
Pan Karol


Pani Maria
Wiesz Karol kochałam Cię zawsze.
Co niedziela w tej intencji chadzałam na msze.

Pan Karol
Ja, też Cię kochałem kruszynko kochana.
Pragnąłem się budzić, obok Ciebie z rana.

Pani Maria
Tyś nie słuchał mych westchnień bez liku.
Wolałeś pracę i z kolesiami strzelić po piwku.

Pan Karol
Wszak przyjemności odgonić nie zdołał,
Lecz zawszem po cichu tęsknił i kochał.
Obowiązków odpędzić jako mężczyzna nie mogłem.
Zapewnić przyszłość nam pomogłem.

Pani Maria
Droga wspólna teraz dopiero, raptem nas zastała.
Stwórca nam pomógł, a Twoja w tym zasługa za mała.
Dla czego nigdy nie poprosiłeś o rękę.
Pragnęłam tylko tego. Niczego więcej.

Pan Karol
Nie było czasu duszko kochana.
Wiele pracy było od samego rana.

Pani Maria
Ambicje były zawsze ważniejsze.
Ja miałam przeto drugie miejsce.

Pan Karol
Nigdy, przenigdy kochana moja różyczko.
W mym sercu pierwsza zawsześ była księżniczko.

Pani Maria
Nie widać było tego niestety.
Zamiast patrzeć na mnie, czytałeś gazety.

Pan Karol
Przyjemności moje, wypominasz wszystkie.
Stawisz mnie pod gniewnym naciskiem.

Pani Maria
Za marzeniami ganiałeś bez końca.
Ja na myśl o Tobie byłam gorąca.

Pan Karol
Ja także w myślach o Tobie byłem ciągle.
Lecz bałem się, czy aby przyjaźni naszej, zbytnio nie naciągnę.

Pani Maria
Głuptasie kochany.
Masz Ty szczęście, że czas leczy rany.

Pan Karol
Moja kochana Tyś już moja na zawsze.
Cała rodzina w intencji przyszła na msze.

Pani Maria
Taka szczęśliwa jestem kochany, mój miły.
Teraz, już to, miłości naszej z pewnością nie poskromimy.
Ja od zawsze Twoja, odczytałam to na niebie.
Tyś długo zwlekał, gdy byłam w potrzebie.
Nie były mi w głowie, zabawy syte.
Szykowałam dla Ciebie przysmaków koszyczek.

Pan Karol
Kochana moja jesteśmy już razem.
Nikt nie stanie między nami nakazem.
Taki spokój tu i cisza błoga.
Kochana. Leżymy sobie, choć nieco zimno w nogach.

Pani Maria
Nigdy nie spojrzałam na innego mężczyznę.
Byłam Ci wierna i kochałam jak moją ojczyznę.

Pan Karol
To nic nie znaczyło, szczeniacka głupota.
Jesteśmy tu razem, zapomnij o kłopotach.

Pani Maria
Zapomnieć nie zdołam, choć jesteś tak blisko.
Wreszcie związałeś mnie siłą, w nosie mm to wszystko.
Leżymy tak sobie, po cichu, pomału.
W bezruchu, jak Chopin na swym pomniku.

Pan Karol
Goście już poszli, jesteśmy sami teraz.
Pojawią się jeszcze pewnie, nie raz.

Pani Maria
Tyle tu pięknych kwiatów wokoło.
I ptaszyna ćwierka tak wesoło.

Pan Karol
Aż dziw, że niedawno smutek nas ogarniał.
Mało, co ogródek nam nie zmarniał.

Pani Maria
Teraz Tyś mój, będziesz mi oddany.
Przytul mnie, a zagoją się wszystkie rany.

Pan Karol
Dobrze nam tutaj kochana razem.
Ta chwila najlepszym, - z naszego życia obrazem.

Pani Maria
Dobrze nam, razem, kochany w naszym grobie.
Zawsze się mieliśmy ku sobie.




niedziela, 8 stycznia 2012

czy to nos czy to most?




Kochajcie się siostry,
Kochajcie się bracia.
Budujcie wspólnie relacji mosty.
Nie spieszcie się zbytnio.
Uwagi tu trzeba, by nie rozpadła się,
Budowla w gęstych płomieniach.
Skup się na detalach i na wspomnieniach.

Kochajcie się mocno,
Kochajcie się teraz.
Projektuj z uporem budowlę, ze stali.
Aby myśli i przechodnie przejść się nie bali.
By nie zaprzepaścić wiary w cuda,
Na jednym, krzywym maszcie.
Bezwzględna jest natura.

Wiara w przyjaźń!
W miłość wiara.
W pocie czoła, budowla się stawia.
Po godzinach praca, praca na zawsze.
Pracuj nawet, gdy zmęczonyś strasznie.
Bolą mięśnie, lecz to wszystko mnie,
Bo są chwile pamięcią naznaczone.
Przywykną do pracy dłonie zmęczone.

Ty po jednej stronie.
Ty po drugiej stronie.
Pośrodku most jak król w koronie.
Zmierzają pojazdy i ludzie idą pieszo,
Z jednej, na drugą stronę gdzieś spieszą.
Dbajcie o siebie,
Kochajcie się zawsze.
A mosty pozostaną, gdy Was już zabraknie.