sobota, 30 kwietnia 2011

Happy Meal




I`m so happy.
Mogę jeść do woli.
Najeść się wreszcie do syta.
Zjem wszystko.Bo mogę.
Dla całych pokoleń, luks nie do zdobycia.
A resztę, po prostu, wypieprzę do śmietnika.

I`m so happy.
Mogę mieć wszystko.
Jam jest, panem i władcą.
Jestem wielki.
Ja to, decyduję, co trafi do koszyka.

I`m so happy.
Wydepczę ścieżkę,
Jak z katalogu, drogę życia.
Rozdepczę wszystkie kwiaty.
Chwałą ma plugawa podeszwa, okryta.

I`m so happy.
Ktoś kiedyś walczył o wolność.
Dla mnie.
Eee... czy to ważne.
Wielka szkoda, bo u Niemca
Jest fajnie.
Oni to mają, fajne rzeczy.
Niech, który kombatant,
Maruda zaprzeczy.

I`m so happy.
Wiem, że źle było.
Że wojna i śmierć.
Ale dziś, kto pamięta.
A ja chcę, mieć. To wszystko brać.
To z tej reklamy, o takim banku.
To co ma sąsiad, co trzyma na ganku.
Ja chcę To mieć!
Pragnę posiąść To wszystko.

I`m so happy.
Chcę osiągnąć SUCCESS.
Będę rekinem biznesu.
A ciebie, mam za nic!
To ja, będę miał wszystko.
Ja Polak. Kowalski Jan.
Szczęście jest blisko.

niedziela, 10 kwietnia 2011

smutna nowina

Pędza auta pokrzykują na siebie.
We mnie cisza. Nic, pusto.
Walczą idioci o byt, o swoją pozycję.
Ja nie obecny, wyłączam ambicję.
Szczerzą zęby i warczą groźnie.
Ja bez emocji. W bezruchu, spokojnie.

Ludzie gonią, mają tyle na głowie.
Tutaj, cicho jest i jest, spokojnie.
Wariaci gnają na karku strzaskanie.
Tutaj, nie dochodzi, ani jedno, krzykliwe zdanie.
Szybko! Trzeba jeszcze zajrzeć do banku.
Tutaj, wolno, jak o wschodnim, mglistym, poranku.

STOP! Świat włącza pauzę.
Na skrzyżowaniach nie zmienią się światła.
Żaden polityk, na ekranie nie gmatwa.
Stoją tramwaje, nie ma biedoty.
Zawisły w bezruchu samoloty.
Wojen nie ma. Nie ma tsunami.
Uczeń nie skupia się nad zadaniami.
Kalendarz nie krzyczy, co zrobić o tej porze.
W Irlandii nie myślą, że w Polsce jest gorzej.
Psy na chodniki nie srają.
Ludzie w pośpiechu nie gnają.

Play. Czas znów odmierzają zegary.
Ja pogrążony w smutku, nie daje temu wiary.
Biegną dzieciaki za oknem rozbawione.
Poniosłem stratę, dla czego? Umysł staje w obronie.
Maklerzy na giełdzie grają w wojnę.
Ja mam tylko żal, boje się wspomnień.
Ktoś właśnie teraz jest bardzo szczęśliwy.
Ja teraz jak nigdy, obolały i żywy.

Nadszedł kres wspólnej drogi.
Puszczam Twą rękę. Ostatnie spotkanie.
Odchodzisz, zastaję. Idę dalej.

wtorek, 5 kwietnia 2011

two years to forget.

Wyjazdy, rozjazdy.
Powroty, odjazdy.


Dwa lata nim zaakceptujesz nowości.
Dwa lata, a zapomnisz o przeszłości.
Dwa lata, już nie tęsknisz powrotu to domu.
Dwa lata, nie zwierzasz się z samotności nikomu.
Dwa lata, przyzwyczajasz się do nowego miejsca.
Dwa lata zmuszasz serce do posłuszeństwa.
Dwa lata. Powiedz kiedy to było?
Dawne miejsce za mgłą. Jakby Ci się tylko śniło.

Czy zatęsknisz jeszcze, czy jeszcze zapłaczesz?
Czy stare zdjęcia, zmęczonemu sercu pokażesz?
Czy dawne odejdzie? Czy jeszcze powróci?
Miłość do domu. Do tamtych ludzi.
Czy jeszcze kiedyś, zobaczysz te miejsca?
Które strzegły Twego młodego bezpieczeństwa?
By nie skakać myślami przez płot.
Zapełniasz lukę budując blog.

Nigdy nie odwrócisz się od przeszłości.
Nigdy nie pozbędziesz się dawnej miłości.
Na zawsze w Tobie, na zawsze już razem.
Ty jesteś ramą, ona obrazem.